Wspólne życie
Corocznie w Cedrob Pasze powiększamy grono hodowców, z którymi współpracujemy. Dzięki naszym rozwiązaniom i właściwym narzędziom pracy zarządzania fermą, pomagamy im się rozwijać i osiągać zadowalające wyniki produkcyjne. Wspieracie to jest ważne, tym bardziej, że hodowla brojlera jest dynamiczna i wymaga szybkiego reagowania na zmieniające się trendy na rynku drobiowym. O trudnej i pracowitej drodze do sukcesu rozmawiamy tym razem z Adamem i Elżbietą Karbowskimi, z Orzeszkowa k. Hajnówki, którzy współpracują z marką Cedrob Pasze od 4 lat.
Czy hodowlę odziedziczył Pan po rodzicach? To tradycja rodzinna?
Tradycja rodzinna? Nie do końca, mój dziadek miał wiele lat temu gospodarstwo. Jednak moi rodzice nie kontynuowali tej pasji. Tata zajmował się betoniarstwem, a mama była urzędniczką. Jestem więc pierwszym pokoleniem, które zajmuje się hodowlą kurczaka.
Jak dorosłem były dwie opcje. Zostać na miejscu, i tu próbować się rozwijać, albo jechać na saksy i tam budować swój dorobek. Postawiłem na Polskę i rozwój w rodzinnych stronach. Do gospodarki od zawsze mnie ciągnęło, zawsze mi było po drodze ze zwierzętami, z przyrodą. I wtedy nadarzyła się okazja kupienia kurnika. Rodzice pomogli, przyznaję. Zaczynałem sam, jeszcze za kawalera, ale wkrótce się pobraliśmy. I już razem bardzo ciężko pracowaliśmy. Zaczynaliśmy z zerem na koncie, ale zbliżała się akcesja do Unii, trzeba było myśleć perspektywicznie i szykować kurnik do przyszłych wymagań, potem okazało się, że to była bardzo dobra decyzja.
Jak wspomina Pan początki swojej pracy jako hodowca?
Na początku pytałem o rady wśród innych praktyków. Bywało z tym różnie. Z biegiem czasu wiem, że najlepiej liczyć na siebie i uczyć się, na swoich błędach. Nie poddawaliśmy się, a nawet śmiało inwestowaliśmy – zwiększyliśmy obiekt, żeby skala hodowli wzrosła. Nakład pracy jest praktycznie taki sam, czy obiekt jest trochę mniejszy, czy większy. Planowaliśmy również zbudować dom, ale przyszedł dołek drobiowy – trudne były te okresy wahań, człowiek się zastanawiał, czy to w ogóle ma sens – pieniądze na dom poszły na kurczaki.
Dom trzeba było stawiać, bo chcieliśmy być normalną rodziną. Dzieci już się urodziły, a ja chciałem być ojcem. Nie wyobrażam sobie, aby żona sama wychowywała dzieci, a wyłącznie sam doglądał interesu. Musieliśmy, więc zbudować ten dom, i powiem, że własnymi rękoma go zbudowaliśmy, od rana, do wieczora. Razem stawialiśmy cegły, a dzieci bawiły się na kopcu zsypanego piasku i były na oku. Jest to więc nasze wspólne dzieło.
W hodowli z żoną razem zdobywaliśmy wiedzę i doświadczenie, dzięki czemu wiemy, że hodujemy w miarę stabilnie. Mamy też dobrego doradę ds. żywienia z Cedrob Pasze oraz dobrego weterynarza. Dzięki ich opiece i nadzorowi udało się nam uniknąć błędów, które mogły mieć poważne konsekwencje. Stała kontrola stanu zdrowia kurcząt, badania i dopiero właściwa diagnoza oraz ewentualne leczenie powodują, że czujemy się bezpieczni.
Jak wygląda Pana współpraca z Cedrob Pasze?
Z Cedrob Pasze współpracujemy już od 4 lat. Dostarczają nam bardzo dobrej jakości paszę i mają sprawną oraz terminową logistykę, dlatego nasze wyniki produkcyjne są powtarzalne. Jesteśmy przekonani, że w dużej mierze to zasługa Pana Arkadiusza Bergolca, starszego doradcy ds. żywienia w Cedrob Pasze. Jesteśmy w stałym kontakcie, wspiera nas w trudnych sytuacjach, kiedy nagle okaże się, że potrzebujemy dodatkowej paszy, bo odbiór kurcząt przesunie się o dobę czy dwie. Wówczas bez problemu organizuje nam paszę. Warto zaznaczyć, że w produkcji nie zawsze wszystko uda się spiąć idealnie. Kiedy się tym martwię, nasz doradca uspokaja, że wyniki są bardzo dobre i trzeba dalej tak hodować.
"Państwo Karbowscy mają powtarzające się wyniki również dlatego, że pasza jest powtarzalna, to znaczy trzyma te same parametry, a one przekładają się na prawidłowy wzrost i dobre wagi, w końcowym efekcie tuczu. Ponadto karmienie kurcząt jest precyzyjnie zbilansowane. Mamy pięć rodzajów paszy, dostoswanej do wieku i potrzeb stada. Dodatkowo transport paszy i punktualność dostaw redukują ryzyko strat wagowych podczas hodowli w danym cyklu produkcyjnym."
Arkadiusz Bergolc
Starszy doradca ds. żywienia w Cedrob Pasze
A jak Pan ocenia swoje, czy raczej wasze dokonania?
My nie jesteśmy takimi hodowcami, którym chodzi tylko o przyrost. Nieskromnie powiem, że zaliczamy się do elity hodowlanej. Możemy pochwalić się rezultatami, ale pracujemy na nie bardzo ciężko. Bez tego nie ma, co liczyć na sukces. I pracujemy głównie sami, czasem z pomocą dorywczą. Praca jest bardzo ciężka, samo przebywanie w kurniku, przy ściółce o temperaturze 32°C i wysokiej wilgotności męczy bardzo człowieka, już po dwóch godzinach.
Ponadto jest to ciągła praca, dzień w dzień. Sprawdzanie wszystkiego, codzienna kontrola oraz doglądanie inwentarza. Faktycznie jest przerwa miedzy wstawieniami piskląt, ale trzeba w tej przerwie kilka dni poświęcić, żeby wszystko właściwie przygotować i zdezynfekować. W ciągu tych dwóch tygodni przerwy, tak naprawdę są może dwa dni wolnego.
Czyli praca pochłania was całkowicie?
Tak, jesteśmy jej podporządkowani. Nasze życie uzależnione jest od hodowli. Angażujemy powoli nasze dzieci. Najstarszy syn nam już pomaga i pomału możemy bazować na jego opiece nad fermą. Jest jeszcze bardzo młody, ale pracowity. Jeżeli okaże się, że chce dalej prowadzić hodowlę, to przejmie ją najwcześniej za jakieś dziesięć lat. W międzyczasie będziemy powiększać fermę. Mamy pozwolenie na rozbudowę pierwszego, starego kurnika. Chcemy podwoić jego powierzchnię, by dalej się rozwijać.
Już 23 lata prowadzimy nasz dom oraz wspólny biznes. Mamy wspaniałe dzieci i jesteśmy dumni z naszego dorobku.